niedziela, 30 lipca 2017

Dan Brown "Cyfrowa Twierdza"

"Kod Leonardo da Vinci", Zwodniczy punkt", "Zaginiony symbol", "Inferno". To wszystko czytałem wcześniej i wiem: Brown nie jest wybitnym pisarzem, ale na pewno bardzo bogatym. Schemat: Barbie plus Ken plus harvardzkie wykształcenie plus nowoczesne technologie i oczywiście zagadka, którą czytelnik sam (bo jest bystry, jak mu się wydaje) rozwiązuje. To chwyta, to się sprzedaje i ja to kupuję. Już czekam na najnowszy, październikowy hit "Początek".
Ocena: 3
(Wydawnictwo Sonia Draga 2004, stron: 446. Tytuł oryginału: "Digital Fortress". Przełożył Piotr Amsterdamski)

środa, 26 lipca 2017

Krzysztof Varga "Egzorcyzmy księdza Wojciecha"

Slogan reklamowy z okładki: "Krzysztof Varga idzie ze śmiercią na udry". Z jaką śmiercią???!!! Jeżeli Varga idzie z czymkolwiek na udry to z życiem! Autor opisuje życie niespełnione, czasem byle jakie, czasem nieuważne, czasem swoje... Owszem, śmierć tutaj występuje, ale wyłącznie jako ostateczny, marny koniec. Wiem truizm, przede wszystkim dla ateistów, a takim jawi się pisarz. Dlatego życie jest najważniejsze! W rozdziałach: "Konfesje przedśmiertne" i chyba częściowo "Aquapark" - pan Krzysztof dokonuje zakamuflowanego resume swojej egzystencji, choć celowo i pomysłowo demaskuje się na stronie 136 w zdaniu: "Dzień dobry, czy pan Szewc(...)" Varga znaczy szewc. Polecam. 10 błyskotliwych opowiadań. O ŻYCIU!!!
Kilka koronkowych cytatów:
"Hołubiłem moją samotność, pieściłem ją, robiłem mojej samotności minetę i płaciłem jej bakszysz, czasami jedynie nachodziła mnie niemiła refleksja, że ta samotność może kiedyś zmienić się z przytulnej i wygodnej w dojmującą i rozpaczliwą, w przerażającą samotność starzejącego się i popadającego w choroby mężczyzny."
"(...) nie ma nic godniejszego pożałowania niż starzejący się cherubin (...)"
"Nie był ani przystojny, ani bogaty, ani znany - trzy święte przyczyny nieważności."
Ocena: 5
(Wydawnictwo Wielka Litera 2017, stron 268, cena 39.90 - przez net taniej oczywiście)

wtorek, 25 lipca 2017

Anna Sundberg, Jesper Huor "Żona terrorysty"


"W ciągu dnia Said Arif spotyka się ze swymi współbraćmi w tajnych miejscach w Berlinie, podczas gdy Anna czeka na niego w mieszkaniu. Wkrótce wraz z synami Anny wyjeżdżają do wioski w pobliżu granicy z Czeczenią. Żyje się tam jak w raju- mężczyźni modlą się w słońcu, jeżdżą konno w góry i ćwiczą ciało, zupełnie jak w czasach Proroka. Kobiety karmią dzieci. Anna jest ponownie w ciąży i przeczuwa, że jej odrealniona egzystencja właśnie się kończy.
Said Arif jest ścigany w ramach światowej walki z terroryzmem, w lipcu 2003 agenci syryjskiego dyktatora Baszara Al- Asada w końcu dopadają go z Anną w Damaszku. 
Oparta na faktach opowieść o młodej Szwedce z zamożnej dzielnicy willowej w Halmstad, która przyłącza się do międzynarodówki dżihadystów i pozostaje z nimi przez szesnaście lat."
 
Jakie myśli i przekonania pchają wszelkiego rodzaju ekstremistów do podejmowania działań nie tylko niebezpiecznych, ale często wręcz nieludzko okrutnych?  Co siedzi w ich głowach, że są w stanie całe swoje życie podporządkować jakiejś idei? W świetle coraz większych niepokojów na świecie pytania tego typu zyskują na aktualności, jak się jednak okazuje, znalezienie na nie odpowiedzi wcale nie jest proste.
Sięgając po książkę, której autorka przez kilkanaście lat żyła wśród dżihadystów i wyznawała bliskie im wartości, miałam  nadzieję choć nieco zbliżyć się do odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Niestety, rozczarowałam się. Książka początkowo dość chaotyczna, traktuje temat, dla mnie przynajmniej, zbyt płytko. Główna bohaterka, zmanipulowana w ciągu jednego popołudnia przez wyznawcę islamu, nie tylko momentalnie przyjmuje jego wiarę, ale także zostaje jego żoną. Tak proste, że aż nieprawdopodobne. Brak jakiejkolwiek refleksji na temat przyjętych przekonań, i to przez wiele lat, świadczy dla mnie raczej o tym, jak zagubiona i samotna musiała być bohaterka przed konwersją, niż przedstawia mechanizmy rządzące tym specyficznym światem, gdzie każde odstępstwo od przyjętych reguł jest niemal niewybaczalne. 
Podsumowując, lektura, choć daje pewne spojrzenie na temat, którego dotyka, u mnie pozostawiła raczej niedosyt i więcej nowych pytań niż odpowiedzi...

Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2017
stron 299

Ocena 4

poniedziałek, 24 lipca 2017

Mariusz Urbanek "Makuszyński - o jednym takim, któremu ukradziono słońce"

Można być ENDEKIEM i fajnym człowiekiem - taka głupiutka rymowanka przyszła mi do głowy po lekturze biografii Kornela. Im dłużej obserwuję polską politykę, tym bardziej jestem przekonany, że balansuję na granicy oksymoronu. Co zrobić, żeby pogodzić te skrajne postawy? Ano trzeba być dobrze wykształconym i mądrym, lubić ludzi, nie mieć kompleksów, za to posiadać dobre serce. Jednym słowem - nie można być ani troszkę frustratem. I to jest tylko jeden z powodów, dla których warto przeczytać tę książkę. Drugi jest czysto poznawczy. Ja, osobiście dopiero teraz poznałem Kornela Makuszyńskiego. Dowiedziałem się, że przede wszystkim był wziętym, cenionym i zamożnym dziennikarzem i krytykiem teatralnym. Był poetą, tekściarzem i duszą towarzystwa, który uwielbiał "słońce zamknięte w butelce" i bridge'a. Makuszyński swój autorytet zbudował samodzielnie i też warto prześledzić jak to zrobił. Jest wreszcie trzeci powód, smutny i ku przestrodze, który przemawia za dziełem Mariusza Urbanka. Autor zawarł jego skrót w tytule rozdziału XV - "Słońce w jego herbie powoli gasło". Opowieść o życiu wielkiego człowieka po drugiej wojnie światowej, którego dorobek, głupawy, podły i małostkowy reżim postanowił zatrzeć i zlekceważyć. Kornel Makuszyński umarł zapomniany i wyklęty przez komunistyczne państwo, ale ludzie wciąż go szanowali i kochali. Nie potrzebujemy już chyba więcej moralnych zwycięzców?
"Kornelowi zaś wszyscy (...) kłaniali się w pas, łącznie z młodymi skamandrytami. Co nie przeszkadzało im kpić z niego w szopkach i satyrach. Lechoń, Słonimski i Tuwim żartowali z Makuszyńskiego już w pierwszej ze swoich szopek noworocznych (na rok 1922), które błyskawicznie podbiły Warszawę. Kukiełka Marnela (skrzyżowanie Kornela z koniakiem Martell) Kakuszyńskiego deklarowała, że może pić z każdym, niezależnie od poglądów, pochodzenia i zajęcia: z Kasprowiczem i Ostrowskim, z Mackiewiczem i Nowaczyńskim, Winawerem i Perzyńskim, Gebethnerem i Grydzewskim, "z zecerem i etceterem". "Dostanę Polonię Restitutę - albo Astorię restauratę!(...)"
Ocena: 5
(Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, stron: 278)

wtorek, 18 lipca 2017

Jakub Żulczyk "Wzgórze Psów"


Skoro w niespełna tydzień człowiek łyka taką cegiełkę, to trudno powiedzieć, że go nie wciągnęło. Bardzo mieszane uczucia mam po tej lekturze. Od lekkiego wkurwu, że użyję narracji bohaterów Żulczyka, do zachwytu i niemal organicznego przeżywania przygód rodziny Głowackich. Po przeczytaniu "Instytutu" napisałem: "Bałem się czytając tę książkę. Takie zło i bylejactwo i małostkowość i nieudacznictwo z hipokryzją siedzą w człowieku. Żulczyk to bezlitośnie zdemaskował." To samo dotyczy "Ślepnąc od świateł", no i oczywiście "Wzgórza psów". Pan Jakub jawi się jako specjalista od zła. Jest jego badaczem i znawcą. Prezentuje i obnaża zło w warunkach wielkomiejskich i małomiasteczkowych. To wszystko daje do myślenia, jeżeli serio potraktować wyznanie książkowego Mikołaja (który cały czas do nas mruga jako J.Ż.) ze strony 567" "Wszystko, co kiedykolwiek napiszesz, już masz w głowie."
Ocena: 6
I jeszcze cytat. Trochę straszno, trochę śmieszno. przy tym się uśmiałem.
"To nie jest Warszawa czy Londyn, tu nie trzeba zapierdalać w kółko, żeby samego siebie złapać za dupę."
(Wydawnictwo Świat Książki 2017, stron 862)

wtorek, 11 lipca 2017

Isaac Bashevis Singer "Sztukmistrz z Lublina"

Dla równowagi, od czasu do czasu, nie zaszkodzi odrobina klasyki. Nie mówiąc już o nadrabianiu "nienadrabialnych" zaległości.
W tej książce zachwyciła mnie perfekcyjna, tylko literaturze właściwa, umiejętność odmalowania klimatu epoki. Uwiodła mnie dogłębność wniknięcia we wnętrze człowieka (Jaszy Mazura), przedstawienia jego rozterek głębokich i płytkich dylematów. Czytając "Sztukmistrza" czułem się jakbym stał koło niego i brał udział w jego lubelsko- warszawskich przedsięwzięciach. I za to (kiedyś!) przyznawano Nobla (1978).
Jest jeszcze jedna rzecz. Znalazłem podobieństwo w malowaniu/ kresce u Szczepana Twardocha po lekturze jego "Króla". To oczywiście komplement dla Twardocha. 😀

I kilka cytatów, zdań które rzuciły się w oczy i są według mnie evergreen,ami:
"Nawet tu, w Polsce, traktowano by mnie inaczej, gdyby moje nazwisko było sławne na zachodzie Europy. Rozumiesz, co do ciebie mówię?"
"Zostawiają wszystko i gdzieś sobie idą - mruknął do siebie. To cała Polska. I jeszcze narzekają, że kraj się rozpada. (...) Taki to kraj - mruczał - jedyne, co umieją, to buntować się co kilka lat i brzęczeć kajdanami."
 "To nowe pokolenie wydaje się egoistyczne, nie uznaje ograniczeń i uważa, że należy mu się wszystko, czego dusza zapragnie."
Ocena: 6
(Kolekcja Gazety Wyborczej, stron 182, tłumaczenie: Krystyna Szerer, tytuł oryginału: The Magician of Lublin)

niedziela, 9 lipca 2017

Erzsebet Galgoczi "Wspólna Wina"

"Sensacyjny wątek osadzony jest w burzliwym okresie węgierskiej historii - w listopadzie 1956". Tak piszą na skrzydełku. Ale jaki to sensacyjny wątek?!? Toż to szarość, bieda, wegetacja i zamordyzm komunistycznych władz, na zapomnianym przez Boga węgierskim odludziu. Książeczka ma pozory kryminału, a tak naprawdę to fabularyzowany reportaż. Lubię czytać takie rzeczy bo przenoszą mnie 60 lat wstecz i są na tyle plastyczne, że dają odczuć tamten klimat, barwy, a czasem zapach.
Z ponikiewskiej archiwalnej półki.
Ocena: 4
(PIW 1987 Klub Interesującej Książki, stron: 138, tytuł oryginału:A KOZOS BUN", przełożyła Krystyna Pisarska).

sobota, 8 lipca 2017

Donato Carrisi "Trybunał Dusz"

Rzym, Mediolan, Praga, Prypeć koło Czernobyla. Penitencjariusze i transformiści. Historia kościoła i historia kryminologii. To wszystko miesza się za pośrednictwem wielu mrocznych wątków w powieści włoskiego scenarzysty i dramatopisarza. Dodatkowo - Carrisi - jest z wykształcenia kryminologiem i behawiorystą, co sprawia, że jego dzieło (choć mi osobiście przypomina prace Dana Brown'a) jest bardziej wyrafinowane i merytoryczne. Wciąga na pewno, intryguje też. I trochę w innym stylu osadzone bo włoskie. Za jakiś czas sięgnę po "Zaklinacza".
"Nie istnieją tak straszliwi świadkowie ani tak nieubłagani oskarżyciele jak sumienie, które zamieszkuje w duszy każdego człowieka." Polibiusz
Ocena: 5
(Wydawnictwo Albatros, stron: 493, tytuł oryginału:  Il Tribunale delle Anime, tłumaczenie: Jan Jackowicz)