niedziela, 20 maja 2018

Krzysztof Varga "Sonnenberg"

Książką jestem zachwycony, ale niczego, co z niej zaczerpnąłem, ani niczego, co o niej myślę, nie jestem pewien. To książka trudna, pełna detali, dzieło erudyty i malkontenta. Piszącego głównie o sobie? O nas? O mnie na pewno, niestety. Wiem, że autor w połowie z "pusztańskich stepów" się wywodzi, ale znajomość Budapesztu, jego smaczków, wad i zalet - jest zaskakująca. W ogóle znajomość węgierskiego życia, łącznie z prasą, sportem i dumną wiedzą na temat światowej sławy madziarskich gwiazd porno, robi wrażenie. Zresztą "Polak - Węgier dwa bratanki...", chyba nieprzypadkowo odnalazłem tu podobieństwa, w prześmiewczo (a jakże!) ukazanej dumie narodowej i pseudo patriotyzmie. Dla mnie jedno nie ulega wątpliwości: Krzysztof Varga jest PISARZEM, nie rzemieślnikiem, ani producentem, co wywodzę z poniższego cytatu:
"Nie mam najmniejszych pretensji do ludzi mieniących się pisarzami, którzy nie są nawet porządnymi rzemieślnikami, bo rzemieślnik to piękny zawód z wielką tradycją i ja bardzo cenię starych prawdziwych rzemieślników, szewców, krawców, zegarmistrzów. Nie mam pretensji do ludzi, którzy są zwykłymi producentami. Nie mam do nich pretensji, że sprzedają w wielkiej masie swoje nic niewarte popłuczyny po niczym i zarabiają na tym wielkie pieniądze, ponieważ robią to bez stosowania przemocy i łamania prawa, a więc uczciwie. Ja mam pretensje do tych wszystkich, których powinnością jest bronić kultury i cywilizacji przed tandetą, a którzy otworzyli na oścież bramy zamku i wpuścili najeźdźców, rozwijając na dodatek przed ich utytłanymi w błocie i gnoju butami czerwone dywany. Mam pretensje do tych, którzy nazywali siebie orędownikami dobrej literatury, a płaszczyli się przed producentami pulpy, paździerz i trocin, tłumacząc, że nie wolno pogardzać gustami ludu. Lud bowiem ma swoje gusta i potrzeby, które należy zrozumieć i uszanować, a jeśli lud czyta jakiekolwiek książki, to należy go pochwalić, że w ogóle cokolwiek czyta, przecież lepsze jest byle co niż nic. A ja myślę, że lepsze jest nic niż byle co."

Ocena: 6

(Wydawnictwo Czarne Wołowiec 2018, stron 479)

poniedziałek, 7 maja 2018

Trevor Noah "Nielegalny - moje dzieciństwo w RPA"

Swego czasu zachwycałem się książką Pauliny Wilk "Znaki szczególne". Trevor Noah - rocznik 1984 - daje świadectwo temu, że nie tylko MY mieliśmy przechlapane. Chodzi oczywiście o ustroje polityczne, w których przyszło dorastać młodzieży w RPA i PRL. Pewnie, że nie można ich porównywać, zestawiać. Jedno jest pewne - oba były pełne absurdów. Warto dowiedzieć się, jak pod koniec dwudziestego wieku, syn białego Szwajcara i czarnej Afrykanki z plemienia Khosa wychowywał się jako obywatel "trzeciego sortu", że sparafrazuję klasyka. Warto tym bardziej, że Trevor pisze lekko, z dowcipem, bez kombatanckiego zadęcia, jak przystało na gwiazdę "The Daily Show".
"Nielegalny" nie jest literackim arcydziełem. Tutaj pani Wilk wygrywa w cuglach, ale poznawczo, to pozycja warta zainteresowania. Cóż wiemy o RPA i ówczesnym rasizmie?
Nieczęsto też zdarza się możność przeczytania tak pięknego podziękowania, hołdu, złożonego matce. I myślę, że to był główny zamysł autora. Wszystko inne wyszło przy okazji.
Za marketing skuteczny i trafiony dziękuję panu Marcinowi Mellerowi.

Ocena: 5

(Wydawnictwo WAB, Warszawa 2018, stron 332)