poniedziałek, 11 maja 2020

Arturo Perez - Reverte "Ostatnia bitwa templariusza"


To nie było moje pierwsze spotkanie z Arturo. Czytałem wcześniej:
  • "Mężczyzna, który tańczył tango"
  • "Batalista"
  • "Terytorium Komanczów"
Polecam, i chcę zaznaczyć, że za każdym razem autor zachwycał mnie pięknym językiem, nietuzinkową erudycją, szczególarstwem, czy to dotyczącym tańca, czy szachów, czy wreszcie malarstwa i fotografii. Tym razem, może mnie nie zawiódł, ale zdziwił jakby innym stylem. W mojej ocenie, to styl gorszy. Znowu jest dużo szczegółowych rozważań, ale większość jałowych, znowu jest dużo opisów (tym razem zagłębiamy się w Sewillę), ale mniej praktycznych. Obok intrygi kryminalnej, mamy dywagacje moralne ludzi kościoła i to w szerokim spektrum: od roli księdza wobec wiernych, poprzez kontrowersje wokół celibatu, aż do prezentacji przedstawicieli kleru na różnych szczeblach hierarchii. I to wszystko, co wyżej, brzmi dosyć poważnie, dlatego nie wiem, czemu kontrapunktem, tłem, towarzystwem dla takich rozważań jest szajka podstarzałych opryszków, nieudolnych i śmiesznych jak telewizyjny Gang Olsena. Nie wiem. Nie zrozumiałem być może przesłania. Może to wszystko miało służyć ukazaniu małości, hipokryzji kościoła hierarchicznego wobec sytuacji, gdy w grę wchodzą duże pieniądze? 
Dobrze, że to moja kolejna książka Reverte, bo inaczej po następną raczej bym nie sięgnął.

Ocena: -4

(Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA; Warszawa 2011; stron 485)

niedziela, 3 maja 2020

Charles Dickens "Oliver Twist"

Powiedzmy sobie szczerze! Gdyby nie czas kwarantanny i bardzo, bardzo długi okres oczekiwania na zamówione książki, zapewne nie wziąłbym do ręki tej zaległej lektury. Dodajmy jeszcze masę czasu, który przymusowe postojowe daje na czytanie. W normalnym kieracie pracy - nie przebrnąłbym przez ten klasyk. Początkowo podszedłem do "Olivera...", jak do XIX wiecznego reportażu z ówczesnego Londynu. Przecież również z bezpruderyjnego przedstawiania świata Dickens jest znany. Owo badawcze podejście oraz wyrozumiałość dla okoliczności czasu, miejsca, postaci i poglądów w historii, pozwoliły mi dotrwać do końca. Dopóki autor przedstawiał w miarę naturalistyczny sposób losy państwowej sieroty i obłudę otaczających ją instytucji i urzędników, wszystko było w porządku. Z chwilą jednak, gdy Charles podjął próbę budowania intrygi romansowo- klasowej, zaczęło robić się słabo. W moich oczach (podkreślam! współczesnego czytelnika), angielski mistrz dużo stracił poprzez swój jawny antysemityzm i przede wszystkim przez naiwny (być może świadomy, służący pokrzepieniu serc) stosunek do małego bohatera, który wyraża się w założeniu, że instynkty DZIECKA INSTYTUCJI mogą zostać zagłuszone, (ba!) wyeliminowane poprzez szlachetne pochodzenie i tak zwane dobre serce.
Wartościowe czytadło ze względu na wartość poznawczo- historyczną, w sensie, : Jak się drzewiej żyło?

Ocena: Osobiście nie katowałbym dziatwy przymusem czytania.

(Wydawnictwo Świat Książki; Warszawa 2005; stron: 532)