To nie było moje pierwsze spotkanie z Arturo. Czytałem wcześniej:
- "Mężczyzna, który tańczył tango"
- "Batalista"
- "Terytorium Komanczów"
Polecam, i chcę zaznaczyć, że za każdym razem autor zachwycał mnie pięknym językiem, nietuzinkową erudycją, szczególarstwem, czy to dotyczącym tańca, czy szachów, czy wreszcie malarstwa i fotografii. Tym razem, może mnie nie zawiódł, ale zdziwił jakby innym stylem. W mojej ocenie, to styl gorszy. Znowu jest dużo szczegółowych rozważań, ale większość jałowych, znowu jest dużo opisów (tym razem zagłębiamy się w Sewillę), ale mniej praktycznych. Obok intrygi kryminalnej, mamy dywagacje moralne ludzi kościoła i to w szerokim spektrum: od roli księdza wobec wiernych, poprzez kontrowersje wokół celibatu, aż do prezentacji przedstawicieli kleru na różnych szczeblach hierarchii. I to wszystko, co wyżej, brzmi dosyć poważnie, dlatego nie wiem, czemu kontrapunktem, tłem, towarzystwem dla takich rozważań jest szajka podstarzałych opryszków, nieudolnych i śmiesznych jak telewizyjny Gang Olsena. Nie wiem. Nie zrozumiałem być może przesłania. Może to wszystko miało służyć ukazaniu małości, hipokryzji kościoła hierarchicznego wobec sytuacji, gdy w grę wchodzą duże pieniądze?
Dobrze, że to moja kolejna książka Reverte, bo inaczej po następną raczej bym nie sięgnął.
Ocena: -4
(Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA; Warszawa 2011; stron 485)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz