piątek, 3 stycznia 2020

Michel Houellebecq "Serotonina"

Czuję się rozczarowany. Nie wiem, czy to autor w swoim unijno- europejskim malkontenctwie posunął się za daleko, czy to ja nie zrozumiałem przekazu? Opowieść o moim rówieśniku, który mając wszystko (dobre dzieciństwo, wykształcenie, pracę, piękne kobiety) kończy jako totalne zero. Osobiście nie wiem, czy Houellebecq za niepowodzenia swojego bohatera obwinia lewicowo- liberalną (sic!) Europę? Czy to dylematy zawodowe (patrz upadek rolnictwa we Francji) dołują Florent"a- Claude'a? A może fakt, że jego japońska partnerka Yuzu uprawia seks ze wszystkim co się rusza, łącznie z owczarkiem niemieckim, wpędza go w depresję? Chyba, że wszystkiemu winien jest captorix, lek wyzwalający serotoninę i hamujący libido? Nie wiem. Nie wzruszyłem się, nie zdenerwowałem, nie przejąłem.
Z naddatkiem za poprzednie książki:

Ocena: 3

(Wydawnictwo WAB 2019; stron: 334)