Obok Doroty Masłowskiej i jej twórczości nie da się przejść obojętnie. Można jej nie cierpieć, a można uwielbiać. Ja należę do tych ostatnich czytelników. Za co podziwiam młodą polską autorkę? Przede wszystkim za niepospolity zmysł obserwacji zachowań społecznych i za umiejętność przelania na papier swoich wniosków w sposób szczery, pozbawiony hipokryzji. "Bowie w Warszawie" to moim zdaniem dzieło, które opisuje tak zwany "polski charakter". I mimo, że akcja sztuki osadzona jest w latach siedemdziesiątych XX wieku (a więc w głębokim PRL-u), nasze cechy narodowe są niezmiennie aktualne. Ba! Wręcz dziedziczne! Główne z nich, których pośrednią krytykę odnajduję w tej książce to: mitomania, martyrologia i skłonność do realizacji w praktyce powiedzenia mówiącego, że "Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą" (paradoksalnie to cytat z Josepha Goebbelsa). David Bowie i zakupiona przez niego płyta zespołu ludowego "Śląsk", to tylko pretekst do obnażenia i ośmieszenia naszych przywar narodowych.
Muszę jeszcze wyraźnie zaznaczyć kolejną moją prywatną opinię. Mianowicie Dorotę Masłowską czyta się niby wiersz. Każdy ma prawo do własnej, nawet całkowicie odmiennej interpretacji. I to jest fajne! Ja "Bowiego w Warszawie" odczytuję tak, a nie inaczej i chętnie poznałbym cudze spojrzenia.
Czekam na kolejne dzieła i premierę kinową "Innych Ludzi"
Ocena: 6
(Wydawnictwo Literackie; Kraków 2022; stron: 170)