Dla tych,
którzy sięgną po tę książkę, na wstępie definicja, która wytłumaczy znaczenie
spisu treści: „Patologia humoralna – protonaukowy pogląd, u podstaw którego
leżało przekonanie o istnieniu czterech płynów ciała (humorów): krwi, żółci,
śluzu (flegmy) i czarnej żółci, które wypełniają ciało, a ich wzajemne stosunki
wpływają na zdrowie i temperament. Jeden z głównych nurtów medycyny
starożytnej.”
Exodus zaś:
masowe wyjście, emigracja, lubo jedna z ksiąg Biblii.
Dlaczego tak
„wikipedycznie” podszedłem do tematu? Otóż szukam odpowiedzi na odwieczne
pytanie: „Co autor miał na myśli?”
I tak,
według mnie, po lekturze, słowo exodus przetłumaczyłbym jako „ucieczkę”, a
tytuły rozdziałów odbieram jako metaforyczne czynniki, które wpływają na nasze
życie, a na których działanie nie mamy wpływu. Niektórzy nazywają to
przeznaczeniem, w myśl powiedzenia: „Jak chcesz rozśmieszyć pana Boga, to
opowiedz mu o swoich planach.”
Dla siebie
potwierdzenie w treści znalazłem na stronie 419 w niepozornym, zdawałoby się
zdaniu: „(…) Dodała jeszcze (matka), że spodziewała się takiego końca. Wie, jak
gorzki jest zmierzch życia, zastanawiała się jednak, gdzie popełniła błąd. Znalazła
wiele takich sytuacji, lecz wszystkie bez znaczenia. Cokolwiek by zrobiła i
którąkolwiek ścieżką by poszła, skończyłaby tutaj, z chorym okiem, w
towarzystwie syna i nikogo więcej.”
I żeby była
jasność. Książka jest świetna bo zmusza do zadawania sobie pytań, refleksji. Oprócz
tego, napięcie budowane jest w mistrzowski sposób. Tajemnica odkrywana powoli z
wyrafinowaniem. Czytelnik bardzo głęboko wchodzi w życie głównego bohatera,
zaczyna go lubić, współczuć mu, bać się o niego, a na końcu zastanawia się czy
Janek jest współczesnym Hiobem, popapranym przedstawicielem swojego pokolenia,
czy zwykłym dupkiem.
Oczywiście,
możliwości oceny jest o wiele więcej. Ja waham się rozważając trzy powyższe
(być może bohater jest wszystkim naraz), ale to koniecznie każdy musi oszacować
sam.
Łukasz
Orbitowski jest autorem na najwyższym poziomie „zrycia”, przy czym w moim slangu
„zrycie” jest najwyższym komplementem.
Czytajcie!!!
Ocena: +5
(Wydawnictwo
Sine Qua Non; Kraków 2017; stron: 444)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz