piątek, 24 kwietnia 2020

Łukasz Orbitowski „Exodus”


Dla tych, którzy sięgną po tę książkę, na wstępie definicja, która wytłumaczy znaczenie spisu treści: „Patologia humoralna – protonaukowy pogląd, u podstaw którego leżało przekonanie o istnieniu czterech płynów ciała (humorów): krwi, żółci, śluzu (flegmy) i czarnej żółci, które wypełniają ciało, a ich wzajemne stosunki wpływają na zdrowie i temperament. Jeden z głównych nurtów medycyny starożytnej.”
Exodus zaś: masowe wyjście, emigracja, lubo jedna z ksiąg Biblii.
Dlaczego tak „wikipedycznie” podszedłem do tematu? Otóż szukam odpowiedzi na odwieczne pytanie: „Co autor miał na myśli?”
I tak, według mnie, po lekturze, słowo exodus przetłumaczyłbym jako „ucieczkę”, a tytuły rozdziałów odbieram jako metaforyczne czynniki, które wpływają na nasze życie, a na których działanie nie mamy wpływu. Niektórzy nazywają to przeznaczeniem, w myśl powiedzenia: „Jak chcesz rozśmieszyć pana Boga, to opowiedz mu o swoich planach.”
Dla siebie potwierdzenie w treści znalazłem na stronie 419 w niepozornym, zdawałoby się zdaniu: „(…) Dodała jeszcze (matka), że spodziewała się takiego końca. Wie, jak gorzki jest zmierzch życia, zastanawiała się jednak, gdzie popełniła błąd. Znalazła wiele takich sytuacji, lecz wszystkie bez znaczenia. Cokolwiek by zrobiła i którąkolwiek ścieżką by poszła, skończyłaby tutaj, z chorym okiem, w towarzystwie syna i nikogo więcej.”
I żeby była jasność. Książka jest świetna bo zmusza do zadawania sobie pytań, refleksji. Oprócz tego, napięcie budowane jest w mistrzowski sposób. Tajemnica odkrywana powoli z wyrafinowaniem. Czytelnik bardzo głęboko wchodzi w życie głównego bohatera, zaczyna go lubić, współczuć mu, bać się o niego, a na końcu zastanawia się czy Janek jest współczesnym Hiobem, popapranym przedstawicielem swojego pokolenia, czy zwykłym dupkiem.
Oczywiście, możliwości oceny jest o wiele więcej. Ja waham się rozważając trzy powyższe (być może bohater jest wszystkim naraz), ale to koniecznie każdy musi oszacować sam.
Łukasz Orbitowski jest autorem na najwyższym poziomie „zrycia”, przy czym w moim slangu „zrycie” jest najwyższym komplementem.
Czytajcie!!!

Ocena: +5

(Wydawnictwo Sine Qua Non; Kraków 2017; stron: 444)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz