niedziela, 19 sierpnia 2018

Michael Dobbs "Wojna Winstona"

Autor, niegdyś szef gabinetu politycznego Margaret Thatcher, zna się na rzeczy, znaczy na polityce, i to z pewnością o wiele lepiej niż statystyczny Polak. Udowodnił to w swojej kultowej już trylogii "House of Cards". Nigdy nie wątpiłem, że polityka ma coś wspólnego z moralnością, ale Dobbs dobił we mnie resztki płonnych nadziei, obnażając całkowicie mój ulubiony brytyjski system parlamentarny. Wszędzie jest tak samo, a gdzieniegdzie jeszcze gorzej, nie oszukujmy się! No i nie lepiej było na początku II wojny światowej.
"Wojna. Trwa już miesiąc. Już skąpała się we krwi. To nie jedyny jubileusz: minęło dwanaście miesięcy od dnia, w którym Chamberlainowi salutowała gwardia honorowa SS, młode bawarskie kobiety płakały z radości przed jego hotelem, a on zawierał pakt z Hitlerem. Dwanaście miesięcy porażek, oszustw, szaleństwa śmierci, gdy wojenna machina Hitlera maszeruje, nie napotykając żadnego oporu, a rząd w Londynie ze wstydem zasłania twarz" (s. 329)
W ogóle, sądzę, że tytuł tego dzieła powinien brzmieć nie "Wojna Winstona", lecz "Blamaż Neville'a". To historia upadku brytyjskiego premiera, który swoje ambicje, przywództwo, poczucie władzy - przedkładał nad dobro narodu, w konsekwencji milionów ludzi, Europy i świata. Winston w tej księdze pełni rolę barwnego kontrastu.
Przekonanie o własnej nieomylności jest straszne. Znam kilku takich ludzi osobiście, a kilku z mediów. Naprawdę, bywają groźni! Taki też był Chamberlain. Na szczęście angielska demokracja, w ostatniej chwili, nie bez odrobiny szczęścia, zadziałała - Churchill został premierem i Anglosasi zwyciężyli. W historii świata zostało zapisane. Obiektywnie. Warto jednak pamiętać, że historię piszą zwycięzcy, a to co piszą chwilowi uzurpatorzy - to propaganda.
Ostatnie zdanie z opowieści Dobbs'a: "I nikt już nie wierzy w to, co piszą gazety".
Nie wiem czy nikt. Ja, na pewno nie.

Ocena: 5

(Wydawnictwo ZNAK litera nova, Kraków 2017, stron 552)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz