Zaznaczyłem sobie numer strony - 228. Gdyby tutaj autor napisał - KONIEC -, wszystko byłoby w porządku. Może nie w idealnym, ale nie mógłbym się czepiać. Jednak nie. Książka ma stron 451. Tylko po co? O co tutaj chodzi? O mistykę? Fantasy? Science fiction? Naturalizm? Wstrząsające sceny? O to, że Rosja to takie państwo, co pożera człowieka, a potem go wysrywa? O to, że nie ważne czy car, czy Stalin, czy Putin? o zbieg okoliczności i że świat jest tak mały jak Pilchowice? Wreszcie, czy tę książkę napisał Szczepan Twardoch, czy Konrad Widuch? Na okładce widnieje nazwisko naszego poczytnego pisarza, w posłowiu zaś dowiadujemy się od tegoż, że autorem 90% tekstu jest pradziad Szczepana ze Śląska.
Twardoch z uporem maniaka powraca do swojego ulubionego motywu - jednostka pyłkiem w dziejach świata. Moim zdaniem, szukając pretekstu coraz bardziej dziwaczeje, a przekonanie o tym, że jest wybitnym literatem sprawia, że nie zauważa momentu, w którym zaczyna przynudzać. Tak, tak "Widuchu - Twarduchu", ostatnie 200 stron ziewałem.
Ocena: 2
(Wydawnictwo Literackie; Kraków 2022; stron: 451)