Widać, że po napisaniu trylogii pan Mieczysław odpoczął, odetchnął i policzył do dziesięciu. Po tym jak rozpędził się w "Totentanz" bałem się, że inspektor Marcin Zakrzewski zacznie latać i strzelać z oczu laserem. Na szczęście wszystko wróciło na właściwe tory. Zakrzewski odnajdując swoje alter ego w policjancie działającym 40 lat wcześniej od niego - Marku Piekle - rozwikłuje zazębiającą się z przeszłością bardzo skomplikowaną sprawę. Czyta się przyjemnie.
Ocena" +4
(Wydawnictwo Bukowy Las; Wrocław 2021; stron: 486)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz