O Wojciechu Tochmanie napisałem tyle słów zachwytu, że nie pozostaje mi nic więcej, jak stwierdzić, że lektura "Schodów się nie pali" podtrzymuje ów stan.
Polska, lata dziewięćdziesiąte i kilkanaście ludzkich historii, pogmatwanych losów, konkretnych, choć niesłychanie różnych proweniencji. Spoiwem jest powiedzonko niepełnosprawnego chłopca - "schodów się nie pali", krócej: MIŁOŚĆ.
Miłość, podobnie jak RODZINĘ można opatrzyć różnymi przymiotnikami: wielka, wzorcowa, piękna, ale też toksyczna, patologiczna, nadopiekuńcza, zła. O tym są te powiastki (paradoksalnie powiastka a wielki ludzki dramat) i co tu dużo kryć, pokazując rzeczy ekstremalnie trudne i bolesne, wzmacniają jednocześnie poczucie naszej własnej wartości, wdzięczności dla Boga lub Losu za to, co mamy. Może dlatego tak pochłaniam reportaże Tochmana?
Ocena: 6
(Wydawnictwo Literackie; Kraków 2019; stron: 287)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz