To wpis nietypowy, bo z zasady i założenia wszystkie przeczytane książki odnotowujemy i opisujemy na kartoteka-mmg.blogspot.com (przy okazji polecam), ale właśnie na naszej podróżniczej stronie jestem winien panu Marcinowi podziękowania. Żeby nie było zbyt słodko, to są to takie paradoksalne podziękowania, bo dalej autora nie lubię, ale tylko, albo aż w jednym wymiarze - tym radiowym, niedzielnym, mruczącym, choć znów paradoksalnie słucham go co tydzień - wszak od dziecięcia "Trójki"słucham.
Wracając do albumu, pięknie wydanego na kredowym papierze, z całym mnóstwem artystycznych zdjęć.... Mogę Kydryńskiego nie trawić "werbalno - fonijnie", ale nie można mu odmówić wielkiej erudycji, umiejętności posługiwania się słowem oraz pasji. O hobbystycznej i super profesjonalnej fotografii już wspomniałem, co w przypadku Lizbony ma niebagatelne znaczenie, bo to metropolia, która urzekła mnie swoimi wieloma, fotogenicznymi twarzami. Druga, powszechnie znana namiętność naszego twórcy, to muzyka, a w stolicy Portugalii to FADO. O nim (owym fado) na stronicach niniejszej książki możemy dowiedzieć się prawie wszystkiego (autor jako psychofan z pewnością by zaprzeczył), tym bardziej, że do wydawnictwa dodana jest płyta CD, na której znajdziemy pełną gamę - od klasyki, po Annę Marię Jopek. Zresztą, Marcin Kydryński to przecież również tekściarz i kompozytor. Naprawdę warto posłuchać.
Radiowiec, wędrowiec i fotograf (jak piszą na winiecie) potrafił mnie skutecznie zaintrygować i ... poinformować. Książka jest opowiadaniem o ukochanym mieście, opowiadaniem pełnym dygresji, z których pisarz zdaje sobie sprawę, ale właśnie niektóre z tych pełnych uczyć wtrętów, zapadło mi najmocniej w pamięć. Poczułem klimat miasta zanim je zobaczyłem, a potem to wszystko mi się zgodziło i wiedziałem na co zwrócić uwagę. Chyba o to panu chodziło, panie Marcinie? Prawda? Bardzo dziękuję!!!
Ocena: 5
(Edipresse Polska; Warszawa 2017; stron:330)
Przy okazji, druga quasi książkowa pozycja:
Bartek Kieżun "Portugalia do zjedzenia"
Quasi, boć to książka kucharska. Podobnie jak wyżej wymieniona pięknie wydana. Może to kulinarny album? Mnóstwo ciekawych zdjęć (nie tylko potraw). Każdy przepis poprzedzony jest krótkim felietonem na temat miejsca i przeżyć, które autor wiąże z danym przysmakiem. Dla mnie oprócz aspektu wspomnieniowo- pamiątkowego, po tygodniowym pobycie w Lizbonie, pozycja ta będzie, mam nadzieję, miała również wartość poznawczo- praktyczną, bo przepisy są sformułowane w sposób przystępny, prosty i taki, żeby móc je wykorzystać w Polsce, bez posiłkowania się specjalistycznymi delikatesami. czy internetem.
Mam już kilka typów do wypróbowania!!!
Ocena: 5
(Wydawnictwo Buchmann; Warszawa 2019)