Nie śledzę tego, ale wydaje mi się, że robię zawsze to samo podczas próby odniesienia się do kolejnej książki J. Żulczyka. Mianowicie, zachwyca mnie dar, który posiada ów autor. Ten dar, to umiejętność przekazania (nie opisu) odczuć, złych odczuć: bólu, brudu, okrucieństwa, ohydy, smrodu, zła, bezmyślności, hipokryzji ... Mógłbym jeszcze długo wyliczać. Czytając kolejne strony odczuwam to wszystko niemal fizycznie: widzę, słyszę, czuję. To dlatego J. Żulczyk nieodmiennie od lat mnie fascynuje i wydaje mi się, że dzieje się tak też dlatego, że oprócz wspomnianego daru, dodany tu jest jeszcze jeden składnik - szczerość. To bardzo ważne, bo razem czynią WIARYGODNOŚĆ. Dlatego zapewne dla niektórych proza twórcy "Informacji zwrotnej" jest zbyt dosadna i wulgarna. No cóż! Takie przecież jest życie kłamcy, tchórza, przestępcy, obłudnika, sadysty, egocentryka, egoisty, chorego ... alkoholika. Dzięki temu poznajemy beznadzieję zapętlenia się w nałogu. Jesteśmy świadkami walki jednostki samej ze sobą. Zdarzają się zwycięzcy, ale trupów też nie brakuje. Najwięcej rannych i poległych znajduje się w najbliższym otoczeniu osoby uzależnionej, tylko że na co dzień ich nie widać. Chwała autorowi za to, że na nich wskazał! Właśnie w ten dosadny sposób.
W tej powieści ważne jest też tło społeczne - warszawska afera reprywatyzacyjna - przypomnienie jej ofiar i napiętnowanie bezkarności katów.
To bardzo ważna pozycja i posługując się starym hasłem, powinienem teraz zawołać, że każdy powinien po nią sięgnąć, ale nie będę się wygłupiać, ... prawie nikt już nie czyta...
Gdybym miał moc sprawczą - wprowadziłbym obowiązek lektury "Informacji zwrotnej" dla wszystkich terapeutów uzależnień.
Ocena: 6
(Wydawnictwo Świat Książki; Warszawa 2021; stron: 522)