Pana Eberharda Mock'a poznałem w 2008 roku. Wspólnie penetrowaliśmy Breslau, po którym krążyły "Widma", panowała "Dżuma", wreszcie miał nastąpić "Koniec świata". Zbyt wiele z tych zagadkowych peregrynacji nie pamiętam. To u mnie norma po lekturze kryminałów. Jednak ... Jednak Eberharda polubiłem. Brutal z wykształceniem klasycznym, pachnący i modny, a jednocześnie miłośnik piwa i golonki oraz burdeli wszelakich. Mock ciekawie prezentuje przedwojenny, niemiecki Wrocław. Seria z jego udziałem jest przyjemnie klimatyczna. A co do treści "Ludzkiego Zoo"? Sza! Przecież to kryminał.
Ocena: 5
(Wydawnictwo ZNAK Kraków 2017, stron 395)