Twardocha czytałem chyba wszystko, łącznie ze "Sztuką życia dla mężczyzn", którą popełnił z Przemysławem Bociąga, niejakim. Tutaj mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań. Co tu dużo pisać. Są świetne! Każde z nich, na kilkunastu stronach wprowadza nas w mroczne, skomplikowane, naznaczone traumami wnętrza bohaterów. Nie da się nie zauważyć w owych opowiadaniach pewnych konotacji z powieściami Szczepana Twardocha, chociażby takimi jak: "Drach", "Wieloryby i ćmy" i chyba "Morfina". Mam wrażenie, że nowelki są wprawkami do wyżej wymienionych, albo może powstały przy okazji. Autor wielkim erudytą jest i basta! Wrażenie robi również nietypowy sposób prowadzenia narracji. Chciałoby się powiedzieć specyficzny dla śląskiego pisarza. Kiedyś, optowałbym za Noblem dla Twardocha, właśnie za to, ale ... autor szczerze się wygadał, auto-denuncjacji dokonał i w "Wielorybach i ćmach" przyznał się do fascynacji Władimirem Zazubrinem. To od niego pożyczył sposób opowiadania.
Przy okazji gorąco polecam: Władimir Zazubrin "Drzazga - Opowieść o Niej i o Niej".
A Twardocha i tak podziwiam, cenię i lubię, dlatego:
Ocena: 6
(Wydawnictwo Literackie 2017, stron 315)